Czy Wam ten czas też minął nie wiadomo kiedy. Ja doskonale pamiętam, jak mówiłam jeszcze, że do świąt tyle czasu, a tu niespodzianka, zaraz będą. U mnie na ogół w listopadzie są już wszystkie prezenty, pochowane po szafach. I tu pierwsza moja przypadłość: nigdy nie wiem, gdzie co schowałam. Zawsze, ale to zawsze znajdzie się jakiś prezent, którego znaleźć nie sposób. Zdarza się, że kupuję na gwałtu rety inny, aby po świętach wręczyć ten zapomniany. Dzisiaj skorzystałam z handlowej niedzieli i dokupiłam już tylko najpotrzebniejsze rzeczy: światełka, zapachy do własnoręcznie robionych świec, ledy do latarenek, które wykorzystam w jasełkach. No właśnie - o tym nie mogę nie wspomnieć. Mimo zmiany pracy, wciąż kultywuję tradycję przedstawień świątecznych. Od lat jest to u mnie czas bardzo wymagający w pracy. I choć ponarzekam trochę w domu i powiem, że w sumie po co się za to wzięłam, to tyle dodatkowej roboty, energii, ogromne zobowiązanie, to odpowiedź jest prosta - bo ja to po prostu lubię. W tej przedświątecznej krzątaninie lubić ćwiczyć z uczniami piosenki, wymyślać scenografię, patrzeć, jak dają z siebie wszystko na scenie. To dla mnie tradycja, wciąż żywa i bardzo ważna. A skoro jesteśmy przy piosenkach, to czy śpiewacie w swoich domach kolędy? U mnie zawsze się śpiewało, tak jest do dziś, zwłaszcza gdy wigilia jest u mnie w domu. W tym roku spędzę ją w rodzinie męża, bo co dwa lata zmieniamy miejsce spotkania. Nigdy nie byłam na dwóch wigiliach jednego dnia. No może raz, bardzo wczesna wigilia u rodziców, a potem szybki tour do teściów. Nie lubię jednak takiego pośpiechu, dlatego raz jesteśmy z moją rodziną, a w kolejnym roku z rodziną męża. Tak już się utarło i bardzo mi to odpowiada.
Obiecałam Wam wczoraj w rolce, że poopowiadam trochę o moich małych zwyczajach. Jednym z nich jest spotkanie z przyjaciółką na Starym Mieście. Warszawska Starówka co roku przed świętami jest coraz piękniejsza. Właśnie dwa dni temu odbyło się nasze rodzinne spacerowe spotkanie. Nie mogłam wówczas nie zjeść bułki z pieczarkami. I tu się przyznam, zjadłam dwie :) Na tydzień przed świętami jest więc buła z pieczarkami i spacer Karkowskim Przedmieściem aż do Nowego Miasta.
Nowe Miasto urzeka mnie co roku, bo po zatłoczonej Starówce nagle wchodzi się w ciszę, nagle zgiełk niknie, jest pusto i cicho, a nadal pięknie, bo nadal jest karuzela i pięknie ozdobiona choinka. Nie zatrzymujcie się na Barbakanie, pójdźcie krok dalej. Okres przedświąteczny jest dość męczący w pracy nauczyciela - mnóstwo memów o tym przypomina, bo zamiast codziennej, regularnej pracy, dochodzi obowiązek poprowadzenia świątecznych lekcji, przygotowania dekoracji, zorganizowania wigilii klasowych, a w moim wypadku - skupiona jest na swoim przedstawieniu świątecznym, dopiero po nim wypuszczam powietrze. Dopiero wtedy zaczynam czuć pewnego rodzaju luz. Wtedy też zaczynają się spożywcze zakupy, takie pod katem świątecznych, wcześniej tego nie robię. Nie mam do tego głowy, moja uwaga skoncentrowana jest bowiem na dekoracjach, kolorowych papierach, przygotowywaniu tekstów piosenek i poczuciu, że nie zdążę z próbami. Zawsze jest ich za mało, zawsze kogoś nie ma, zawsze ktoś nie pamięta tekstu, ale i tak wychodzi pięknie :D.
Jakie POTRAWY muszą pojawić się na waszym stole? U mnie obowiązkowo kapusta z grzybami, śledzie, barszcz z uszkami (nie zupa grzybowa), pierogi i poza kilkoma jeszcze innymi RYBA PO GRECKU. Gdy zabrakło mojej mamy, każda ryba smakowała inaczej. Co roku więc przygotowuję rybę według mamy przepisu, z książki kucharskiej, która ma bardzo dużo lat, na której niektórych stronach widać ślady paluszków. Wszystko robię tak, jak w książce, łącznie z wrzucaniem goździków i wyjmowaniu ich w odpowiednim momencie, jedyne, czego nie robię, to nie dodaję pora, mama też tak robiła.
KALENDARZ ADWENTOWY - co roku wykonuję go samodzielne. Pakuję wieczorem 30 listopada, aby od 1 grudnia pięknie zachęcał do codziennego otwierania.
Nie rozstawiam mnóstwa bibelotów, ale lubię białe domki, kamieniczki, robimy też zimową wioskę - co roku dokupujemy kolejny element zimowego krajobrazu, w tym roku bibliotekę. U mnie musi być dużo światełek, to najważniejszy punkt we wnętrzu domu.
Zawsze czytam książki świąteczne, według utartego schematu, no cóż, po prostu je lubię. A do tego baśnie Andersena, baśnie są zawsze dobre na wszystko, ale w okresie Bożego Narodzenia brzmią jeszcze lepiej. O moim książkowym zestawieniu poczytasz tutaj: TU
Muszę przyznać, że uwielbiam święta, lubię się do nich przygotowywać i je celebrować. Podczas ostatniej wycieczki klasowej do Muzeum Warszawy, pani, która nas oprowadzała, przypomniała nam o tym, że w dawnej Warszawie Boże Narodzenie było czasem wyjątkowego świętowania, bo przez cały rok oszczędzało się na to, aby podarować sobie prezenty i zjeść coś dobrego. Stare Miasto, które zamieszkiwane było jeszcze 100 lat temu przeważnie przez ludzi, żyjących w ubóstwie, to w ten wyjątkowy czas stawało się wyjątkowe, bo pachniało jabłkami, pomarańczami i cynamonem, a w oknach kamieniczek paliły się świeczki. Jeśli będziecie mieć okazję, to wstąpcie na latarnię w Muzeum Warszawy, aby mieć całą panoramę Warszawy i Rynku Starego Miasta przed oczami.
Trzymajcie więc kciuki za moje tegoroczne jasełka, a Wam życzę zdrowia i dobrego czasu z bliskimi. Spędźcie te święta tak, jak sobie wymarzycie. My z pewnością zagramy w gry planszowe, bo to doskonały czas na leniwe picie kawy, zimowej herbaty i podjadanie pyszności przy ulubionych grach. Pamiętajcie, że może nią być: Zbuduj księgarnię :) KLIKNIJ
Jeśli chcecie dać swoim dzieciom coś na temat świat, to zajmie pociechy na dłuższą chwile, polecam moje ZIMOWE WYZWANIE oraz zupełnie nieświąteczne ;) DOBBLE.
Komentarze
Prześlij komentarz
Zostaw komentarz. Chętnie przeczytam i odpowiem ☺️