Opowieści z trzepaka Lata temu, a było to naprawdę dawno, jedną z moich popisowych piosenek była właśnie ta: Mam fryzurę na cebulę, przestraszyłam panią Ulę ... i tak dalej. Miałam wtedy z pięć lat. Przypomniało mi się to, gdy sięgnęłam do książki Pauliny Tyczkowskiej "Opowieści z trzepaka". I ta oto książka, bogato ilustrowana i okraszona zdjęciami z ubiegłych dekad, stała się punktem wyjścia do rodzinnych wieczornych spotkań. Okazało się bowiem, że opowieści z dzieciństwa i młodości matki już czterdziestoletniej (to wciąż dziwnie brzmi, ale parafrazując Reginę Brett, pokochaj swoje zmarszczki, kup rodzynki i delektuj się nimi, trzeba zaakceptować, nie ma zmiłuj) bardzo ciekawią młodsze pokolenie. Jeśli chcecie spędzić czas z rodziną, dziećmi, nastolatkami, to zacznijcie czytać na głos "Opowieści z trzepaka". Jedna strona owocuje 10 minutami rozmowy, stąd wiadomo już, dlaczego czas z rodziną, czytaj: czas z książką zajmuje kilka dni, a nawet tygodni. Podwórkowe zab...
Inspiracje codzienności, zawód nauczycielki, realizowany z pasją i nieustającym zainteresowaniem, pomysły na kreatywne zadania i tworzenie tego, co sprawia radość. To wszystko tutaj! Zapraszam :)